środa, 23 lipca 2014

2

            Wyjątkowo tej nocy, żadne z nich nie spało. Soran siedział nad zeszytem i sumował kolejne kolumny cyfr. Oboje nie mieli odwagi mu przeszkodzić, ponieważ źle wspominali dzień gdy raz to zrobili. Rudzielec pomylił się w liczeniu i z rządzą mordu przyglądał się współlokatorom. Od tamtej chwili nawet Wolfgang – specjalista w  wkurzaniu obywatela Czwórki; nie podchodził do jego biurka. Więc próbowali skupić się na pracach, które zadano im na następne zajęcia. Niestety jako, że tak późna pora nie należała do czasu kiedy normalnie się uczyli, więc kilka razy czytali to samo zdanie. W końcu Wolfgang odrzucił na bok książkę i nerwowo poczochrał swoje włosy. Felix spojrzał na niego zaskoczony, ale nic nie mówił.
- Cholera teraz przez was spać nie mogę – sapnął.
- A co ja Ci zrobiłem? – przeraził się brunet.
Nim zdążył zareagować oberwał w głowę egzemplarzem historii Wielkich Dowódców. Niestety książka była gruba, bo trochę ich się przewinęło przez świat. Czuł jak traci równowagę i z hukiem przewrócił się wraz z krzesłem. Długo nie musieli czekać, aż do ich pokoju zacznie się dopijać jeden z sąsiadów z dołu. Blondyn nawet nie wskazywał jakichkolwiek zamiarów otworzenia, wkurzonemu sąsiadowi. W końcu Soran klnąc pod nosem, podniósł się z krzesła i przybierając swoją groźną minę, otworzył drzwi. Zamiast usłyszeć krzyków, o tym że zakłócając ciszę nocną, rozległ się wrzask obywatela Czwórki. Soran żalił się, że przez niego pomylił się w obliczeniach i od nowa musi sumować wszystkie kolumny. Nie dziwili się przerażeniu sąsiada, ponieważ każdy wiedział, że najgorszą rzeczą dla osoby z wydziału przyrodniczego jest pomylenie się w obliczeniach. Na dodatek Soran był na oddziale fizyczny i jego życie wypełniały rzędy cyfr i wzorów. Dla humanistycznych umysłów Felixa i Wolfganga było to przerażające. Tak samo jak dla obywatela Czwórki wszelkie masy książek pełnych informacji, których nie potwierdzi się obliczeniami. Jednak najbardziej odstraszała go Etnografia, której studenci potrafili wybrać każdego na swój obiekt obserwacji. Nie ważne kim była dana osoba, jeżeli liczyły się wyniki. W tym momencie były łamane wszelkie granice, nawet prywatności. Dlatego mało etnografów miało jakichkolwiek znajomych. Nim skończył prawić kazanie biednemu sąsiadowi z dołu, Wolfgang odciągnął go na bok i przeprosił chłopaka. Trzasnął drzwiami i spojrzał na kumpla. Rudzielec jedynie fuknął pod nosem i powrócił do swoich obliczeń. Felix spojrzał na blondyna, który wydawał się czymś strapionym.
- Muszę na chwilę wyjść… - mruknął obywatel Dwójki. – Idziesz Felix?
Brunet wydawał się zaskoczony, ale już po chwili zakładał płaszcz i opuścili razem pokój. Szli w milczeniu po słabo oświetlonych uliczkach kampusu. Mieszkaniec Czwórki spoglądał na blondyna starając się zrozumieć po co wyszli. Nic jednak nie mówił, ponieważ wiedział, że Wolfgang wszystko wytłumaczy kiedy uzna to za stosowne. Postanowił więc rozejrzeć się po uśpionym kampusie. Niby nie było jeszcze ciszy nocnej, ale mało osób przechadzała się uliczkami. W sumie się temu nie dziwił, ponieważ zbliżały się egzaminy i każdy chciał wykorzystać maksymalnie czas jaki został na ulepszenie swoich prac. Felix już dawno napisał projekt, który będzie przedstawiał przed komisją egzaminacyjną i ma nadzieję, że uzyska promocję na kolejny rok. Mimo tak dużej ilości studentów miejsca na akademii są ograniczone i trzeba się wykazać by móc kontynuować naukę przez kolejny rok. Mógł w sumie uczyć się na akademii w swoim dystrykcie, ale ta szkoła położona na granicy trzech dystryktów, była najlepszą i do tego niezależną politycznie.
- Czy spotkałeś się kiedyś z wzmiankami o samojezdnych pojazdach? – mruknął Wolfgang.
Felix spojrzał na przyjaciela zaskoczony pytaniem. Mógł się domyślić, że blondynowi chodzi po głowie dzisiejsze wydarzenie. Zdjął z nosa okulary i zaczął je przecierać chusteczką. Nie były brudne, ale to był taki jego odruch, kiedy musiał się nad czymś porządnie zastanowić.
- Cóż… W księgach dostępnych na uczelni nic o tym nie ma… - zmarszczył brwi i uniósł okulary by sprawdzić czy nie ma smug. – Jednak nie wiem jak jest w dziełach zakazanych.
- I raczej się nie dowiemy, wszelkie tego typu publikacje zostały unicestwione albo znajdują się w Zerówce.
Brunet założył okulary i wzruszył ramionami. Nigdy nie miał w swoich rękach zakazanego dzieła, ale dobrze wiedział, że ponad sto lat temu odbyła się gruntowna czystka w literaturze. Za każdym razem jak nad tym rozmyślał, miał wrażenie, że musiało zdarzyć się coś ważnego, że rząd był zmuszony to zatuszować. Mógł jedynie gdybać co to było, ponieważ po tylu latach nie ma już żadnych wzmianek na temat tego co było przed rewolucją. Wszystkie badania były zakazane i sam nie raz wątpił czy cokolwiek jeszcze zostało po tych czasach. Jego przyszła praca miała polegać na studiowaniu tego co miało miejsce po wyznaczeniu Pierwszego Wielkiego Dowódcy.
- Chyba, że… - szepnął Wolfgang. – Czy nie zbliżają się targi w Dystrykcie Zerowym? Te na, które mają jechać najlepsi studenci z każdego wydziału?
Felix szybko zrozumiał o co chodzi jego przyjacielowi. Każdy student marzył, by wyjechać na targi nauki, pokazać się elicie z Zerówki i liczyć, że zechcą go zatrzymać. Tylko wybitne jednostki mogły pracować i żyć w otoczeniu Wielkiego Dowódcy, wiedzieć co się dzieje na tym świecie i to na bieżąco. Nie martwić się czy następnego dnia będzie mieć gdzie pracować, co włoży do garnka albo jak długo da radę utrzymać rodzinę.
- Mówisz serio? Przecież tyle genialnych studentów startuje! W życiu się nie wybijemy.
- Tak bardzo we mnie wątpisz? – spytał z nikłym uśmiechem.
- Nie – zaśmiał się. – Raczej w siebie.

            Przez następne dni wyczekiwali wezwania na apel, gdzie jak się spodziewali zostanie ogłoszona informacja polityczna. Jednak nic na to nie zapowiadało i wszystko toczyło się normalnym życiem. Każdy zajmował się ulepszaniem swoich prac, z nadzieją, że to właśnie oni będą wybrani do targów. Soran nie odrywał się od obliczeń nawet za dnia, przez co na zajęciach zazwyczaj spał, a wykładowcy nawet nie zwracali na to uwagę. Wolfgang uparcie przynosił nowe książki do pokoju, powodując, że dostęp do jego biurka graniczył z cudem. Pozostali współlokatorzy nie mogli rozgryźć w jaki sposób, blondyn wydostaje się spod sterty książek. Natomiast Felix studiował każdą mapę jaka dostała się w jego ręce i dopisywał to nowe rzeczy do swoich notatek. Nie wierzył w to, że da radę zaliczyć się do grona wysłanych do Dystryktu Zerowego. Zbyt wiele studentów było do niego lepszych i ślepo podążali zgodnie z informacjami w podręcznikach, on sam chciał wybiec poza ten schemat. Dlatego postanowił zaryzykować i przedstawić to wszystko z innego punktu widzenia egzaminatorom. Wiedział, że istnieje wielkie prawdopodobieństwo wyrzucenia go z uczelni przez poglądy, ale uważał, że tylko raz się żyje. Jeśli nie spróbuje może żałować tego do końca swoich dni. Powróci do swojego miasta i będzie musiał znaleźć jakąś pracę, by zapewnić sobie jakąś nikłą przyszłość.
            Drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem, a w progu stał zasapany Soran. Spojrzał na swoich przyjaciół i otwierał usta by coś powiedzieć, jednak żadne słowo się z nich nie wydobywało. Tak bardzo chciał im przekazać nowinę, że zapomniał języka w gębie. Wykonywał jakieś chaotyczne gesty, by w końcu paść na swoje łóżko. Czuł, że traci siły po przebiegnięciu takiej drogi oraz wspinaniu się po schodach, ale to co chciał powiedzieć było warte takiego wysiłku. Felix zerknął na Wolfganga, który był tak samo zdezorientowany. Żaden z nich nie domyślał się o co może chodzi, a obywatel Czwórki był zbyt zdyszany, by cokolwiek z siebie wydusić. Blondyn wygrzebał się spod swoich książek i stanął nad łóżkiem Sorana z krzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej.
- Może łaskawie jednak nas uraczysz informacją dlaczego tak wpadłeś i przeszkodziłeś nam w pracy?
- Jestem… - wyjąkał. – Jestem…
Pochylili się nad rudzielcem nie mogąc ukryć swojego zaciekawienia, a ten uśmiechnął się szeroko. W jego oczach pojawiły się łzy szczęścia i bez namysłu wyciągnął ręce, by po chwili przytulić swoich współlokatorów.
- Jestem nominowany do targów! – krzyknął radośnie.
Felix i Wolfgang spojrzeli po sobie całkowicie zaskoczeni. Nie wiedzieli co odpowiedzieć, ale cieszyli się wraz z przyjacielem. Nie przejmowali się tym, że pozycja w jakiej się znaleźli nie należała do najwygodniejszych. Po prostu teraz to się nie liczyło, ponieważ ich kompan miał szansę na wspaniałą przyszłość.
- Ale przecież jeszcze nie było prezentacji? Skąd to wiesz? – zdziwił się brunet.
Soran puścił mężczyzn i otarł łzy, tak bardzo był szczęśliwy, że nie potrafił tego wyrazić. Chciał teraz oddać się błogiemu stanowi, który zapanował w jego sercu. Dobrze wiedział, że jeśli popisze się przed egzaminatorami to wyjazd do Zerówki będzie tylko kwestią czasu.
- Wykładowca powiedział mi, że jestem wybitnym uczniem i jeśli moja prezentacja będzie na tym samym poziomie co praca na zajęciach to na pewno się dostanę.
Wolfgang podszedł do szafki i wyciągnął z niej ciemną butelkę z jakąś cieczą. Wytłumaczył, że jest to wino, które trzymał na odpowiednią okazję, a teraz nadszedł moment by je wypić. Przyjaciel zaprzeczył, wiedząc, że to nie jest byle alkohol. Należał do rarytasów i to bardzo kosztownych. Musiałby pracować przez cały rok, by zdobyć jedną taką butelkę, a teraz blondyn chciał ją wykorzystać z powodu tak mało ważnej sytuacji. Jednak obywatel Dwójki nie przejmował się protestami i otworzył wino, które rozlał do szklanek.
- Wypijmy za twój wyjazd do Zerówki!


Rozległ się dźwięk dzwonu. Wszyscy zamilkli słuchając. Gdy nastała kompletna cisza, było wiadome co się stało. Wolfgang pierwszy rzucił się w stronę szafy i w pośpiechu zaczął się ubierać. Soran nawet nie wysilał się i jedynie założył buty. Ostatni ubrał się Felix, który poszukiwał zgubionych okularów. W pośpiechu zbiegli po schodach i jak wszyscy uczniowie ruszyli w stronę placu. Coś ważnego się wydarzyło i zgodnie z zasadami ogłoszenie miało być wydane od razu, bez względu na porę. Wolfgang i Felix dziwili się jedynie, że tak późno zwołano apel. Byli pewni powiązania tej sytuacji z przyjazdem posłańca na samojezdnej maszynie.
Mimo wszechobecnego pośpiechu, każdy student ustawił się na miejscu swojego oddziału. Na podeście stał Ojciec Dyrektor, który mierzył wzrokiem plac pełen młodzieży. Jeden z pracowników uczelni podsunął mikrofon, który zawył niemiłosiernie.
Rozległy się szmery, pełne przypuszczań tego czego może dotyczyć owy dekret. Ojciec Dyrektor zgromił spojrzeniem najbliższy wydział, co poskutkowało ciszą.
- Dzisiejszego dnia Dystrykt Czwarty został wcielony do Dystryktu Trzeciego!
Felix odruchowo rozejrzał się za oddziałem Fizycznym, ale nie mógł ujrzeć Sorana. Poczuł jak ktoś ciągnie go za rękaw. Spojrzał na Wolfganga, który dyskretnie przysunął się do niego. Oboje wiedzieli, że ich przyjaciel nie jest teraz w najlepszej formie.
- Uczniowie, którzy byli obywatelami Czwartego Dystryktu, proszeni są o zgłoszenie do zarządu gdzie ich plakietki zostaną wymienione, a zarazem dowiedzą się pod jaką Republikę podlegają. Przypominam, że mają obowiązek o napisanie podania do Senatora Dystryktu Trzeciego o przedłużenie wizy na przebywanie w naszej uczelni.
Dyrektor powoli się wycofał, a studenci zaczęli się rozchodzić do pokoi. Łatwo było rozpoznać obywateli byłej Czwórki, którzy zdezorientowani rozglądali się na około. Za każdym razem gdy nowe ziemie były przyłączane do innego Dystryktu, odbywał się pewien proces segregacji. Wszyscy którzy uczyli się w innym Dystryktu byli sprawdzani i zazwyczaj połowa nie dostała zezwolenia na przebywanie po za granicami ich rodzinnych ziem. Wtedy najlepsi mogli mieć pewność, że nie zostaną odesłani z pustymi rękoma. Tak samo było z pracą. Nagle miejscowe fabryki i zakłady pracy, przechodziły do nowych rąk i rozpoczynało się masowe zwalnianie.

            Zmartwieni powrócili do pokoju, gdzie ku ich uldze zastali Sorana. Chłopak nerwowo notował coś w zeszycie i mamrotał pod nosem. Nie wyglądało by przejął się tym co usłyszał. Jednak oboje wiedzieli, że jest inaczej. Od razu rzucała się w oczy plakietka z rzymską trójką, która leżała na biurku, ale na marynarce ciągle znajdowała się ta stara.
- Soran… -szepnął Felix.
- Czego? Ja tu liczę! – fuknął nie odwracając wzroku znad kartek.
- Na chwilę przestań udawać, że rachujesz i spójrz na nas! – warknął Wolfgang.
Rudzielec niechętnie obrócił się na krześle i spojrzał na przyjaciół. W jego oczach była nienawiść, ale uspokoił się gdy zauważył szczere zmartwienie na ich twarzach. Mimo krótkiej znajomości bardzo się do siebie przywiązali i byli gotowi zrobić wszystko by pomóc drugiemu.
- Nie masz co się martwić, bo na pewno Ciebie nie odeślą – zaczął mówić blondyn.
- Dobrze prawi Wilczek… Jesteś nominowany do targów w Dystrykcie Zerowym! – podekscytował się Felix. – Przecież  byle kogo tam nie wysyłają.

Soran machnął na nich ręką i spojrzał przez okno. Jeszcze parę chwil temu był szczęśliwy. Jego serce się radowało na myśl, że pojedzie na targi. Nawet pił wino, o czym nigdy by w życiu nie marzył. Jednak teraz głowa była pełna przerażających myśli. Co będzie teraz z jego rodziną? Czy przedłużą mu wizę? Nawet jeśli, to nie chcę obciążać rodziców, gdyby któreś z nich straciło pracę. Starał się sam utrzymywać na akademii, ale tak bardzo bał się o krewnych. Miał przecież młodszą siostrę, która nie powinna zaznać nieszczęścia związanego z upadkami firm. Tak bardzo chciał teraz by ten dzień w ogóle nie nastał.


______________________________
I po długiej przerwie pojawia się drugi rozdział. Przepraszam, że tyle to trwało ale ten świat jest bardzo skomplikowany i dopiero później zrozumiecie o czym mówię. Przez ten cały czas robiłam notatki z zasad panujących oraz mapy, by łatwiej mi było pisać. Czy mi to rzeczywiście pomoże? Nie wiem, ale jakby coś zawsze mam ściągę. c: 

1 komentarz:

  1. Czekam, aż zacznę rozumieć, co czytam, ale nawet jak nie rozumiem, to i tak jest super. *o*
    A okularnik musi być obowiązkowo w każdym opowiadaniu. :D
    Lubię tego rudzielca! Nie wiem czemu, ale lubię. :D

    OdpowiedzUsuń