Wyjątkowo tej nocy, żadne z nich nie
spało. Soran siedział nad zeszytem i sumował kolejne kolumny cyfr. Oboje nie
mieli odwagi mu przeszkodzić, ponieważ źle wspominali dzień gdy raz to zrobili.
Rudzielec pomylił się w liczeniu i z rządzą mordu przyglądał się
współlokatorom. Od tamtej chwili nawet Wolfgang – specjalista w wkurzaniu obywatela Czwórki; nie podchodził
do jego biurka. Więc próbowali skupić się na pracach, które zadano im na
następne zajęcia. Niestety jako, że tak późna pora nie należała do czasu kiedy
normalnie się uczyli, więc kilka razy czytali to samo zdanie. W końcu Wolfgang
odrzucił na bok książkę i nerwowo poczochrał swoje włosy. Felix spojrzał na
niego zaskoczony, ale nic nie mówił.
-
Cholera teraz przez was spać nie mogę – sapnął.
-
A co ja Ci zrobiłem? – przeraził się brunet.
Nim
zdążył zareagować oberwał w głowę egzemplarzem historii Wielkich Dowódców.
Niestety książka była gruba, bo trochę ich się przewinęło przez świat. Czuł jak
traci równowagę i z hukiem przewrócił się wraz z krzesłem. Długo nie musieli
czekać, aż do ich pokoju zacznie się dopijać jeden z sąsiadów z dołu. Blondyn
nawet nie wskazywał jakichkolwiek zamiarów otworzenia, wkurzonemu sąsiadowi. W
końcu Soran klnąc pod nosem, podniósł się z krzesła i przybierając swoją groźną
minę, otworzył drzwi. Zamiast usłyszeć krzyków, o tym że zakłócając ciszę
nocną, rozległ się wrzask obywatela Czwórki. Soran żalił się, że przez niego
pomylił się w obliczeniach i od nowa musi sumować wszystkie kolumny. Nie
dziwili się przerażeniu sąsiada, ponieważ każdy wiedział, że najgorszą rzeczą
dla osoby z wydziału przyrodniczego jest pomylenie się w obliczeniach. Na
dodatek Soran był na oddziale fizyczny i jego życie wypełniały rzędy cyfr i
wzorów. Dla humanistycznych umysłów Felixa i Wolfganga było to przerażające. Tak
samo jak dla obywatela Czwórki wszelkie masy książek pełnych informacji,
których nie potwierdzi się obliczeniami. Jednak najbardziej odstraszała go
Etnografia, której studenci potrafili wybrać każdego na swój obiekt obserwacji.
Nie ważne kim była dana osoba, jeżeli liczyły się wyniki. W tym momencie były
łamane wszelkie granice, nawet prywatności. Dlatego mało etnografów miało
jakichkolwiek znajomych. Nim skończył prawić kazanie biednemu sąsiadowi z dołu,
Wolfgang odciągnął go na bok i przeprosił chłopaka. Trzasnął drzwiami i
spojrzał na kumpla. Rudzielec jedynie fuknął pod nosem i powrócił do swoich
obliczeń. Felix spojrzał na blondyna, który wydawał się czymś strapionym.
-
Muszę na chwilę wyjść… - mruknął obywatel Dwójki. – Idziesz Felix?
Brunet
wydawał się zaskoczony, ale już po chwili zakładał płaszcz i opuścili razem
pokój. Szli w milczeniu po słabo oświetlonych uliczkach kampusu. Mieszkaniec
Czwórki spoglądał na blondyna starając się zrozumieć po co wyszli. Nic jednak
nie mówił, ponieważ wiedział, że Wolfgang wszystko wytłumaczy kiedy uzna to za
stosowne. Postanowił więc rozejrzeć się po uśpionym kampusie. Niby nie było
jeszcze ciszy nocnej, ale mało osób przechadzała się uliczkami. W sumie się
temu nie dziwił, ponieważ zbliżały się egzaminy i każdy chciał wykorzystać
maksymalnie czas jaki został na ulepszenie swoich prac. Felix już dawno napisał
projekt, który będzie przedstawiał przed komisją egzaminacyjną i ma nadzieję,
że uzyska promocję na kolejny rok. Mimo tak dużej ilości studentów miejsca na
akademii są ograniczone i trzeba się wykazać by móc kontynuować naukę przez
kolejny rok. Mógł w sumie uczyć się na akademii w swoim dystrykcie, ale ta
szkoła położona na granicy trzech dystryktów, była najlepszą i do tego
niezależną politycznie.
-
Czy spotkałeś się kiedyś z wzmiankami o samojezdnych pojazdach? – mruknął
Wolfgang.
Felix
spojrzał na przyjaciela zaskoczony pytaniem. Mógł się domyślić, że blondynowi
chodzi po głowie dzisiejsze wydarzenie. Zdjął z nosa okulary i zaczął je
przecierać chusteczką. Nie były brudne, ale to był taki jego odruch, kiedy
musiał się nad czymś porządnie zastanowić.
-
Cóż… W księgach dostępnych na uczelni nic o tym nie ma… - zmarszczył brwi i
uniósł okulary by sprawdzić czy nie ma smug. – Jednak nie wiem jak jest w
dziełach zakazanych.
-
I raczej się nie dowiemy, wszelkie tego typu publikacje zostały unicestwione
albo znajdują się w Zerówce.
Brunet
założył okulary i wzruszył ramionami. Nigdy nie miał w swoich rękach zakazanego
dzieła, ale dobrze wiedział, że ponad sto lat temu odbyła się gruntowna czystka
w literaturze. Za każdym razem jak nad tym rozmyślał, miał wrażenie, że musiało
zdarzyć się coś ważnego, że rząd był zmuszony to zatuszować. Mógł jedynie
gdybać co to było, ponieważ po tylu latach nie ma już żadnych wzmianek na temat
tego co było przed rewolucją. Wszystkie badania były zakazane i sam nie raz
wątpił czy cokolwiek jeszcze zostało po tych czasach. Jego przyszła praca miała
polegać na studiowaniu tego co miało miejsce po wyznaczeniu Pierwszego
Wielkiego Dowódcy.
-
Chyba, że… - szepnął Wolfgang. – Czy nie zbliżają się targi w Dystrykcie
Zerowym? Te na, które mają jechać najlepsi studenci z każdego wydziału?
Felix
szybko zrozumiał o co chodzi jego przyjacielowi. Każdy student marzył, by
wyjechać na targi nauki, pokazać się elicie z Zerówki i liczyć, że zechcą go
zatrzymać. Tylko wybitne jednostki mogły pracować i żyć w otoczeniu Wielkiego
Dowódcy, wiedzieć co się dzieje na tym świecie i to na bieżąco. Nie martwić się
czy następnego dnia będzie mieć gdzie pracować, co włoży do garnka albo jak
długo da radę utrzymać rodzinę.
-
Mówisz serio? Przecież tyle genialnych studentów startuje! W życiu się nie
wybijemy.
-
Tak bardzo we mnie wątpisz? – spytał z nikłym uśmiechem.
-
Nie – zaśmiał się. – Raczej w siebie.
Przez następne dni wyczekiwali
wezwania na apel, gdzie jak się spodziewali zostanie ogłoszona informacja
polityczna. Jednak nic na to nie zapowiadało i wszystko toczyło się normalnym
życiem. Każdy zajmował się ulepszaniem swoich prac, z nadzieją, że to właśnie
oni będą wybrani do targów. Soran nie odrywał się od obliczeń nawet za dnia,
przez co na zajęciach zazwyczaj spał, a wykładowcy nawet nie zwracali na to
uwagę. Wolfgang uparcie przynosił nowe książki do pokoju, powodując, że dostęp
do jego biurka graniczył z cudem. Pozostali współlokatorzy nie mogli rozgryźć w
jaki sposób, blondyn wydostaje się spod sterty książek. Natomiast Felix
studiował każdą mapę jaka dostała się w jego ręce i dopisywał to nowe rzeczy do
swoich notatek. Nie wierzył w to, że da radę zaliczyć się do grona wysłanych do
Dystryktu Zerowego. Zbyt wiele studentów było do niego lepszych i ślepo podążali
zgodnie z informacjami w podręcznikach, on sam chciał wybiec poza ten schemat.
Dlatego postanowił zaryzykować i przedstawić to wszystko z innego punktu
widzenia egzaminatorom. Wiedział, że istnieje wielkie prawdopodobieństwo
wyrzucenia go z uczelni przez poglądy, ale uważał, że tylko raz się żyje. Jeśli
nie spróbuje może żałować tego do końca swoich dni. Powróci do swojego miasta i
będzie musiał znaleźć jakąś pracę, by zapewnić sobie jakąś nikłą przyszłość.
Drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem,
a w progu stał zasapany Soran. Spojrzał na swoich przyjaciół i otwierał usta by
coś powiedzieć, jednak żadne słowo się z nich nie wydobywało. Tak bardzo chciał
im przekazać nowinę, że zapomniał języka w gębie. Wykonywał jakieś chaotyczne
gesty, by w końcu paść na swoje łóżko. Czuł, że traci siły po przebiegnięciu
takiej drogi oraz wspinaniu się po schodach, ale to co chciał powiedzieć było
warte takiego wysiłku. Felix zerknął na Wolfganga, który był tak samo
zdezorientowany. Żaden z nich nie domyślał się o co może chodzi, a obywatel
Czwórki był zbyt zdyszany, by cokolwiek z siebie wydusić. Blondyn wygrzebał się
spod swoich książek i stanął nad łóżkiem Sorana z krzyżowanymi rękoma na klatce
piersiowej.
-
Może łaskawie jednak nas uraczysz informacją dlaczego tak wpadłeś i
przeszkodziłeś nam w pracy?
-
Jestem… - wyjąkał. – Jestem…
Pochylili
się nad rudzielcem nie mogąc ukryć swojego zaciekawienia, a ten uśmiechnął się
szeroko. W jego oczach pojawiły się łzy szczęścia i bez namysłu wyciągnął ręce,
by po chwili przytulić swoich współlokatorów.
-
Jestem nominowany do targów! – krzyknął radośnie.
Felix
i Wolfgang spojrzeli po sobie całkowicie zaskoczeni. Nie wiedzieli co
odpowiedzieć, ale cieszyli się wraz z przyjacielem. Nie przejmowali się tym, że
pozycja w jakiej się znaleźli nie należała do najwygodniejszych. Po prostu
teraz to się nie liczyło, ponieważ ich kompan miał szansę na wspaniałą
przyszłość.
-
Ale przecież jeszcze nie było prezentacji? Skąd to wiesz? – zdziwił się brunet.
Soran
puścił mężczyzn i otarł łzy, tak bardzo był szczęśliwy, że nie potrafił tego
wyrazić. Chciał teraz oddać się błogiemu stanowi, który zapanował w jego sercu.
Dobrze wiedział, że jeśli popisze się przed egzaminatorami to wyjazd do Zerówki
będzie tylko kwestią czasu.
-
Wykładowca powiedział mi, że jestem wybitnym uczniem i jeśli moja prezentacja
będzie na tym samym poziomie co praca na zajęciach to na pewno się dostanę.
Wolfgang
podszedł do szafki i wyciągnął z niej ciemną butelkę z jakąś cieczą.
Wytłumaczył, że jest to wino, które trzymał na odpowiednią okazję, a teraz
nadszedł moment by je wypić. Przyjaciel zaprzeczył, wiedząc, że to nie jest
byle alkohol. Należał do rarytasów i to bardzo kosztownych. Musiałby pracować
przez cały rok, by zdobyć jedną taką butelkę, a teraz blondyn chciał ją
wykorzystać z powodu tak mało ważnej sytuacji. Jednak obywatel Dwójki nie
przejmował się protestami i otworzył wino, które rozlał do szklanek.
-
Wypijmy za twój wyjazd do Zerówki!
Rozległ
się dźwięk dzwonu. Wszyscy zamilkli słuchając. Gdy nastała kompletna cisza,
było wiadome co się stało. Wolfgang pierwszy rzucił się w stronę szafy i w
pośpiechu zaczął się ubierać. Soran nawet nie wysilał się i jedynie założył
buty. Ostatni ubrał się Felix, który poszukiwał zgubionych okularów. W
pośpiechu zbiegli po schodach i jak wszyscy uczniowie ruszyli w stronę placu.
Coś ważnego się wydarzyło i zgodnie z zasadami ogłoszenie miało być wydane od
razu, bez względu na porę. Wolfgang i Felix dziwili się jedynie, że tak późno
zwołano apel. Byli pewni powiązania tej sytuacji z przyjazdem posłańca na
samojezdnej maszynie.
Mimo
wszechobecnego pośpiechu, każdy student ustawił się na miejscu swojego
oddziału. Na podeście stał Ojciec Dyrektor, który mierzył wzrokiem plac pełen
młodzieży. Jeden z pracowników uczelni podsunął mikrofon, który zawył
niemiłosiernie.
Rozległy
się szmery, pełne przypuszczań tego czego może dotyczyć owy dekret. Ojciec
Dyrektor zgromił spojrzeniem najbliższy wydział, co poskutkowało ciszą.
-
Dzisiejszego dnia Dystrykt Czwarty został wcielony do Dystryktu Trzeciego!
Felix
odruchowo rozejrzał się za oddziałem Fizycznym, ale nie mógł ujrzeć Sorana.
Poczuł jak ktoś ciągnie go za rękaw. Spojrzał na Wolfganga, który dyskretnie
przysunął się do niego. Oboje wiedzieli, że ich przyjaciel nie jest teraz w
najlepszej formie.
-
Uczniowie, którzy byli obywatelami Czwartego Dystryktu, proszeni są o
zgłoszenie do zarządu gdzie ich plakietki zostaną wymienione, a zarazem
dowiedzą się pod jaką Republikę podlegają. Przypominam, że mają obowiązek o
napisanie podania do Senatora Dystryktu Trzeciego o przedłużenie wizy na
przebywanie w naszej uczelni.
Dyrektor
powoli się wycofał, a studenci zaczęli się rozchodzić do pokoi. Łatwo było rozpoznać
obywateli byłej Czwórki, którzy zdezorientowani rozglądali się na około. Za
każdym razem gdy nowe ziemie były przyłączane do innego Dystryktu, odbywał się
pewien proces segregacji. Wszyscy którzy uczyli się w innym Dystryktu byli
sprawdzani i zazwyczaj połowa nie dostała zezwolenia na przebywanie po za
granicami ich rodzinnych ziem. Wtedy najlepsi mogli mieć pewność, że nie
zostaną odesłani z pustymi rękoma. Tak samo było z pracą. Nagle miejscowe
fabryki i zakłady pracy, przechodziły do nowych rąk i rozpoczynało się masowe
zwalnianie.
Zmartwieni powrócili do pokoju,
gdzie ku ich uldze zastali Sorana. Chłopak nerwowo notował coś w zeszycie i
mamrotał pod nosem. Nie wyglądało by przejął się tym co usłyszał. Jednak oboje
wiedzieli, że jest inaczej. Od razu rzucała się w oczy plakietka z rzymską
trójką, która leżała na biurku, ale na marynarce ciągle znajdowała się ta
stara.
-
Soran… -szepnął Felix.
-
Czego? Ja tu liczę! – fuknął nie odwracając wzroku znad kartek.
-
Na chwilę przestań udawać, że rachujesz i spójrz na nas! – warknął Wolfgang.
Rudzielec
niechętnie obrócił się na krześle i spojrzał na przyjaciół. W jego oczach była
nienawiść, ale uspokoił się gdy zauważył szczere zmartwienie na ich twarzach.
Mimo krótkiej znajomości bardzo się do siebie przywiązali i byli gotowi zrobić
wszystko by pomóc drugiemu.
-
Nie masz co się martwić, bo na pewno Ciebie nie odeślą – zaczął mówić blondyn.
-
Dobrze prawi Wilczek… Jesteś nominowany do targów w Dystrykcie Zerowym! –
podekscytował się Felix. – Przecież byle
kogo tam nie wysyłają.
Soran
machnął na nich ręką i spojrzał przez okno. Jeszcze parę chwil temu był
szczęśliwy. Jego serce się radowało na myśl, że pojedzie na targi. Nawet pił
wino, o czym nigdy by w życiu nie marzył. Jednak teraz głowa była pełna
przerażających myśli. Co będzie teraz z jego rodziną? Czy przedłużą mu wizę?
Nawet jeśli, to nie chcę obciążać rodziców, gdyby któreś z nich straciło pracę.
Starał się sam utrzymywać na akademii, ale tak bardzo bał się o krewnych. Miał
przecież młodszą siostrę, która nie powinna zaznać nieszczęścia związanego z
upadkami firm. Tak bardzo chciał teraz by ten dzień w ogóle nie nastał.
______________________________
I po długiej przerwie pojawia się drugi rozdział. Przepraszam, że tyle to trwało ale ten świat jest bardzo skomplikowany i dopiero później zrozumiecie o czym mówię. Przez ten cały czas robiłam notatki z zasad panujących oraz mapy, by łatwiej mi było pisać. Czy mi to rzeczywiście pomoże? Nie wiem, ale jakby coś zawsze mam ściągę. c:
Czekam, aż zacznę rozumieć, co czytam, ale nawet jak nie rozumiem, to i tak jest super. *o*
OdpowiedzUsuńA okularnik musi być obowiązkowo w każdym opowiadaniu. :D
Lubię tego rudzielca! Nie wiem czemu, ale lubię. :D