środa, 1 stycznia 2014

1

            Po korytarzu przechodziło wiele mężczyzn ubranych tak samo: czarne spodnie i krawat oraz biała marynarka. Jedynie różniły się złote plakietki, które miały wygrawerowane rzymskie cyfry. Wśród spieszących się ludzi, odstawał jeden młodzieniec. Stał oparty o ścianę i wpatrywał się w wielką tablicę ogłoszeń. Jakiś mężczyzna stał na drabinie i próbował przytwierdzić coś do tablicy, ale za każdym razem tracił równowagę i musiał przerywać swoje zadanie. Chłopak ziewnął i przeczesał ręką rude włosy. Wydawał się znudzony, podejrzliwymi spojrzeniami mijających go osób. Nie zwracał na nich uwagę tak samo jak oni przyglądali się jemu zaniedbanemu mundurkowi. Marynarkę miał rozpiętą, krawat poluzowany, a biała koszula wychodziła ze spodni. Sprawiał wrażenie osoby niechlujnej i niepasującej do tego otoczenia.
- Soran…
Obrócił się w stronę, z której dobiegał głos. Podszedł do niego mężczyzna, który próbował domknąć teczkę by nie wypadały z niej kartki. Miał krótko ścięte brązowe włosy, zielone oczy, które patrzyły na niego przez okulary z grubymi oprawkami. W porównaniu do Sorana był niski a jego mundurek wyglądał nienagannie, natomiast na  plakietce zamiast rzymskiej czwórki widniała trójka.
- Felix…- westchnął rudzielec. – Dlaczego jako ostatni wychodzisz z zajęć?
Wspomniany spojrzał na niego znacząco i poprawił teczkę pod pachą.
- W porównaniu do nauk przyrodniczych, na wydziale humanistycznym mamy wiele notatek i czasami trudno je ogarnąć.
- Więc jakim cudem twoi znajomi wychodzą szybciej?
Brunet wywrócił oczyma i ruszył korytarzem. Soran niechętnie przestał podpierać ścianę i poszedł za przyjacielem. Nie doczekał się odpowiedzi i nawet jej się nie spodziewał. Zbyt dobrze znał Felixa by go zadziwił. Gdy cały tłum szedł prosto, oni skręcili w boczny korytarz. Mało osób niepotrzebnie wchodziło na ten wydział. Już sam wielki napis na ścianie „Etnografia” odstraszał niechcianych gości. Spoglądali na siebie znacząco, próbując zmusić drugiego by wszedł pierwszy.
- Wiesz co… - zaczął Soran, a Felix przyjął postawę obronną. – Dowiedziałem się czegoś ciekawego…
Brunet przestał osłaniać się teczką, z której zaczęły wypadać notatki. Z niechęcią schylił się i zaczął je zbierać, a rudzielec postanowił mu pomóc.
- Słyszałem, że Dystrykt Czwarty mają połączyć z Trzecim – powiedział niemalże szeptem.
Obywatel Trójki nagle zastygł i spojrzał zszokowany na przyjaciela. Widział w jego oczach smutek, ale także nienawiść do rządu. Wszelkie sprawy łączenia ze sobą dystryktów były bardzo delikatne i zakazane w akademii. Głównie przez to, że uczniowie byli mieszkańcami najróżniejszych części świata i by uniknąć zamieszek, wszelkie rozmowy na temat spraw polityczne były zakazane. Wyjątkiem były ogłoszenia Ojca Dyrektora, który informował studentów o zmianach na świecie.
- Ale to pogłoska… - starał się pocieszyć Sorana.
Ten wstał i wręczył brunetowi notatki. Schował je do teczki i przyglądał się bacznie przyjacielowi. Czuł się niezręcznie, jako obywatel Trzeciego Dystryktu, do którego mają być przyłączone nowe ziemie. Z tego zakłopotania wyrwał ich odgłos otwieranych drzwi. Stanął w nich blondyn o włosach długich do ramion. Spojrzał na nich swoimi niebieskimi oczyma i zmarszczył brwi.
- A wy o czym tym razem rozmawiacie? – fuknął.
Felix machnął ręką, że nie pora by o tym rozmawiać. Zwłaszcza, że za blondynem pojawiali się kolejni studenci jego wydziału. Młodzieniec zrozumiał o co chodzi i kiwnął głową, że mogą już iść. Wyjątkowo pospiesznie opuścili gmach Humanistyki i ruszyli w stronę szarych, betonowych bloków. W owych budynkach znajdowały się akademiki, gdzie studenci mogli odpocząć na chwilę od nauki. Weszli do jednego z bloków i powoli zaczęli się wspinać po schodach. Ich pokój znajdował się na ostatnim piętrze, czyli sam powrót z zajęć był bardziej męczący niż przebywanie na nich. Gdy w końcu otworzyli drzwi, każdy z nich padł na swoje łóżko ciężko sapiąc.
- Za jakie przewinienia mieszkamy na samej górze? – sapnął Felix.
- Wiesz co… Mówisz to samo od kiedy się tu uczymy, ale nigdy nie starasz się by coś z tym zrobić – jęknął Soran.
Nie słysząc wypowiedzi Wolfganga oboje podnieśli się z łóżek i spojrzeli na blondyna. Mężczyzna znudzony przyglądał się końcówką włosów, dopiero gdy zauważył, że jest obserwowany, podniósł się do pozycji siedzącej.
- No co? – wzruszył ramionami. – Jaki sens powtarzać to samo każdego dnia?
- I właśnie przez takie podejście tego idioty nie mamy jeszcze jednego współlokatora – mruknął Soran.
Odpowiedziało mu uniesienie brwi przez blondyna. Natomiast Felix spojrzał na puste łóżko, które nie miało właściciela. Nikt nie miał odwagi zamieszkać z nimi w pokoju, głównie przez dziwny tryb życia. W nocy Soran ślęczał nad biurkiem i wykonywał jakieś obliczenia. Oczywiście przy tym mamrotał i osoby nieprzyzwyczajone do hałasu nie mogłyby spać. Akurat Felix i Wolfgang spokojnie przesypiali noc, by za dnia urzędować. Właśnie wtedy gdy obywatel Czwórki odsypiał, oni pracowali nad swoimi projektami. Blondyn chodził przez cały pokój, czytając pod nosem jakieś dzieło, a mieszkaniec Trójki co chwilę przerzucał ciężkie książki na pomniejsze stosy. Jednym zdaniem osoba, która miałaby z nimi mieszkać, musiałaby mieć stalowe nerwy oraz twardy sen.
- W ogóle o czym wtedy rozmawialiście? – odezwał się Wolfgang, zdejmując marynarkę.
Przez chwilę brunet zapatrzył się na wygrawerowaną dwójkę, ale szybko się poprawił. Zerknął na Sorana, który zaczynał przysypiać. Przysunął się na skraj łóżka i zaczął szturchać przyjaciela za pomocą nogi. Rudzielec jedynie obrócił się na drugi bok, ignorując swoich znajomych. Felix ciężko sapnął i podszedł do blondyna.
- Ponoć chcąc przyłączyć Czwórkę do Trójki – szepnął.
- A wy znowu o polityce –westchnął Wolfgang. – Ale to są plotki, więc co się przejmujecie…
Brunet pokręcił głową i podszedł do biurka. Zaczął przeszukiwać książki, aż wyciągnął to co go interesowało. Był to zawinięty w rulon papier. Rozłożył go na stole, a rogi przytrzymał pierwszymi lepszymi egzemplarzami. Kiedy zakończył przygotowanie, podszedł do niego Wolfgang i spojrzał na mapę.
- Jak widzisz, jest to pierwotne rozłożenie Dystryktów – szepnął Felix i wskazał palcem pole z numerem siedem. – Te same plotki było o Siódemce, która aktualnie jest Sektorem Czwartym.
- Ale zauważ, że Dystrykt Trzeci jest jednym z największych. Po co przyłączać do niego kolejne ziemie, jeżeli ledwo daje on radę się utrzymać? A zapewne wybuchną kolejne zamieszki, jak te przy Siódemce… Nie lepiej jak chcą przyłączać to do Dwójki?
Spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Nie spodziewał się takiego stronnictwa. Nie wiedział czy jest to spowodowane tym, że Wolfgang był obywatelem Dystryktu Drugiego czy może innym spostrzeżeniem. Blondyn palcem zaczął zataczać pewien obszar na mapie.
- Zgodnie z przyjętymi zasadami, Dystrykt Drugi i Czwarty zamieszkiwały kiedyś te same ludy… Tak samo jak ziemie Trójki. Więc najlepiej by było gdyby połączyć Czwórkę do pokrewnego Dystryktu.
Felix pacnął się otwartą ręką w czoło, zaskoczony, że o tym nie pomyślał. Jako student historii, uczył się o tym jakie ludy ponoć zamieszkiwały dane tereny. Oczywiście nie było wiadomo do końca co jest prawdą, ponieważ zakazywano wykonywania wszelkich badań. Nie rozumiał dlaczego Wielki Dowódca chce uniknąć odkrycia tego co się stało przed Wielką Rewolucją. Nawet nikt nie wie co kryje się pod tym pojęciem. Zamyślony spojrzał na dwie, wielkie czarne plamy na mapie świata. Co tam kiedyś było?

            Wyjątkowo podczas zajęć zamiast skupiać się na wykładzie profesora spoglądał co chwilę na zegar. Jego notatki składały się głównie z kilku zdań, które nie miały ze sobą nic wspólnego. W pewnej chwili siedzący obok kolega go szturchnął. Felix odruchowo pokręcił głową i spojrzał na niego zaskoczony. Jednak szybko zorientował się o co chodzi i podniósł się, parząc z oczekiwaniem na wykładowcę.
- Więc w którym roku nastąpiła Wsteczna Rewolucja i jakie były jej główne powody?
Nie cierpiał tego tematu, który polegał na mydleniu oczu i powtarzaniu tych samych informacji. Nic spoza informacji z podręczników nie miało prawa bytu.
- Miała miejsce w dwutysięcznym setnym roku… - Profesor kiwnął głową, że dobra odpowiedź. – Powody nie są znane.
Usiadł na krześle i udał, że zapisuje coś w notatniku. Czuł na sobie baczne spojrzenie innych studentów oraz wykładowcy. Powiedział to co uznawał za prawdę i czuł, że może się to źle skończyć. Mimo że wybrał właśnie historię jako swoją specjalizację to nie potrafił kłamać w żywe oczy. Zbyt bardzo pasjonował się tym wszystkim by wierzyć w to co wypisuje rząd.
- Wasz kolega ma częściowo rację – odezwał się wykładowca. – Nie wiemy dokładnie jakie były powody, ponieważ niestety istnieje zakaz wykonywania badań odnośnie tego co było przed Rewolucją… Ale mamy pewne wskazówki w podręcznikach…
Odetchnął z ulgą, że nie został skarcony. Spojrzał na profesora, który w tym samym momencie zerknął na Felixa znad okularów. Szybko zorientował się, że pracownik akademii także ma podobne zdanie co on. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonu, który informował o chwilowej przerwie między wykładami. Studenci zaczęli pakować swoje notatki i przybory do toreb. Felix jak zwykle jako ostatni skończył się zbierać.
- Felix – zatrzymał się przy drzwiach.
Spojrzał przez ramię na profesora, który gestem ręki przywołał go do siebie. Niepewnie zszedł schodami na sam dół i podszedł do katedry wykładowczej. Mężczyzna nie był młody, co było widoczne po jego wyglądzie. Zmarszczki pokrywały jego twarz, włosy od dawna przestały wypadać. Był ubrany w ciemno zielone spodnie oraz kamizelkę, która wysiała na jego chudym ciele.
- Proszę Cię byś następnym razem odpowiadał zgodnie z tym co mówi nasza podstawa – szepnął.
- Ale jakim prawem mam kłamać?
W tym momencie zaczął żałować, że nie ugryzł się w język. Jednak profesor uśmiechnął się lekko i położył swoją rękę na ramieniu studenta.
- Cieszę się, że masz prawdziwe powołanie – w jego oczach było widać wzruszenie. – Ale wśród studentów może być ktoś kto zgłosi Ciebie rządowi… Nie ryzykuj swojego życia dla takiej błahostki.
Niechętnie zgodził się i opuścił salę. Gdy wyszedł na korytarz, poczuł jak ktoś go ciągnie w bok. Zaskoczony nie opierał się, jednak po chwili próbował się wyrwać.
- Weź się uspokój… - szepnął Wolfgang.
Usłuchał przyjaciela i podszedł z nim na dziedziniec, gdzie było najmniej uczniów. Nie dziwił się temu, ponieważ zapowiadało się na deszcz. Przeszli pod arkadami i w końcu dotarli do samotnej ławki, między drzewami.
- Od kiedy opuszczasz swój wydział na przerwach? – zaśmiał się Felix.
- Miałem ważny powód więc siedź cicho – syknął, a brunet posłusznie zamilkł. – Podczas zajęć, zauważyłem przez okno, że na podjazd dyrekcji przyjechał goniec.
- Wysłaniec na koniu… Też mi coś ważnego – westchnął historyk i zaczął przecierać swoje okulary.
- Właśnie nie był na koniu. I nie przerywaj mi!
Felix spojrzał zaskoczony na przyjaciela i chociaż go nie widział, nie mógł pohamować odruchu. Wolfgang wyciągnął mu z ręki okulary i założył na nos.
- To na czym był?
Wzruszył ramionami i na chwilę umilkł, starając się wymyśleć jak to pisać historykowi. Ciężko westchnął i spuścił głowę.
- Nie wiem… Ale nie było to zwierzęciem – szepnął. – Wyglądało na dorożkę, ale bez konia.
- Samojezdna dorożka! – krzyknął podekscytowany.
- Ciszej!
Zakrył koledze usta i rozejrzał się na boki. Ku jego uldze, nie było nikogo w pobliżu. Pokręcił głową, niezadowolony z głupiego posunięcia Felixa. Ten się zmieszał i ze skruchą spuścił głowę.
- Jakby tu był jakiś mechanik to na pewno byśmy mieli kłopoty – warknął blondyn. – Jednak coś takiego musi pochodzić z Dystryktu Zero, czyli…
- Posłaniec z informacją polityczną – dokończył za niego Felix.

Wolfgang kiwnął głową i w tym momencie zaczął dzwonić dzwon. Oboje poderwali się z ławki i pobiegli w stronę gmachu uczelni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz