Po korytarzu przechodziło wiele
mężczyzn ubranych tak samo: czarne spodnie i krawat oraz biała marynarka.
Jedynie różniły się złote plakietki, które miały wygrawerowane rzymskie cyfry.
Wśród spieszących się ludzi, odstawał jeden młodzieniec. Stał oparty o ścianę i
wpatrywał się w wielką tablicę ogłoszeń. Jakiś mężczyzna stał na drabinie i
próbował przytwierdzić coś do tablicy, ale za każdym razem tracił równowagę i
musiał przerywać swoje zadanie. Chłopak ziewnął i przeczesał ręką rude włosy.
Wydawał się znudzony, podejrzliwymi spojrzeniami mijających go osób. Nie
zwracał na nich uwagę tak samo jak oni przyglądali się jemu zaniedbanemu
mundurkowi. Marynarkę miał rozpiętą, krawat poluzowany, a biała koszula
wychodziła ze spodni. Sprawiał wrażenie osoby niechlujnej i niepasującej do
tego otoczenia.
-
Soran…
Obrócił
się w stronę, z której dobiegał głos. Podszedł do niego mężczyzna, który
próbował domknąć teczkę by nie wypadały z niej kartki. Miał krótko ścięte
brązowe włosy, zielone oczy, które patrzyły na niego przez okulary z grubymi
oprawkami. W porównaniu do Sorana był niski a jego mundurek wyglądał nienagannie,
natomiast na plakietce zamiast rzymskiej
czwórki widniała trójka.
-
Felix…- westchnął rudzielec. – Dlaczego jako ostatni wychodzisz z zajęć?
Wspomniany
spojrzał na niego znacząco i poprawił teczkę pod pachą.
-
W porównaniu do nauk przyrodniczych, na wydziale humanistycznym mamy wiele
notatek i czasami trudno je ogarnąć.
-
Więc jakim cudem twoi znajomi wychodzą szybciej?
Brunet
wywrócił oczyma i ruszył korytarzem. Soran niechętnie przestał podpierać ścianę
i poszedł za przyjacielem. Nie doczekał się odpowiedzi i nawet jej się nie
spodziewał. Zbyt dobrze znał Felixa by go zadziwił. Gdy cały tłum szedł prosto,
oni skręcili w boczny korytarz. Mało osób niepotrzebnie wchodziło na ten
wydział. Już sam wielki napis na ścianie „Etnografia” odstraszał niechcianych
gości. Spoglądali na siebie znacząco, próbując zmusić drugiego by wszedł
pierwszy.
-
Wiesz co… - zaczął Soran, a Felix przyjął postawę obronną. – Dowiedziałem się
czegoś ciekawego…
Brunet
przestał osłaniać się teczką, z której zaczęły wypadać notatki. Z niechęcią
schylił się i zaczął je zbierać, a rudzielec postanowił mu pomóc.
-
Słyszałem, że Dystrykt Czwarty mają połączyć z Trzecim – powiedział niemalże
szeptem.
Obywatel
Trójki nagle zastygł i spojrzał zszokowany na przyjaciela. Widział w jego
oczach smutek, ale także nienawiść do rządu. Wszelkie sprawy łączenia ze sobą
dystryktów były bardzo delikatne i zakazane w akademii. Głównie przez to, że
uczniowie byli mieszkańcami najróżniejszych części świata i by uniknąć
zamieszek, wszelkie rozmowy na temat spraw polityczne były zakazane. Wyjątkiem
były ogłoszenia Ojca Dyrektora, który informował studentów o zmianach na
świecie.
-
Ale to pogłoska… - starał się pocieszyć Sorana.
Ten
wstał i wręczył brunetowi notatki. Schował je do teczki i przyglądał się
bacznie przyjacielowi. Czuł się niezręcznie, jako obywatel Trzeciego Dystryktu,
do którego mają być przyłączone nowe ziemie. Z tego zakłopotania wyrwał ich
odgłos otwieranych drzwi. Stanął w nich blondyn o włosach długich do ramion.
Spojrzał na nich swoimi niebieskimi oczyma i zmarszczył brwi.
-
A wy o czym tym razem rozmawiacie? – fuknął.
Felix
machnął ręką, że nie pora by o tym rozmawiać. Zwłaszcza, że za blondynem
pojawiali się kolejni studenci jego wydziału. Młodzieniec zrozumiał o co chodzi
i kiwnął głową, że mogą już iść. Wyjątkowo pospiesznie opuścili gmach
Humanistyki i ruszyli w stronę szarych, betonowych bloków. W owych budynkach
znajdowały się akademiki, gdzie studenci mogli odpocząć na chwilę od nauki.
Weszli do jednego z bloków i powoli zaczęli się wspinać po schodach. Ich pokój
znajdował się na ostatnim piętrze, czyli sam powrót z zajęć był bardziej
męczący niż przebywanie na nich. Gdy w końcu otworzyli drzwi, każdy z nich padł
na swoje łóżko ciężko sapiąc.
-
Za jakie przewinienia mieszkamy na samej górze? – sapnął Felix.
-
Wiesz co… Mówisz to samo od kiedy się tu uczymy, ale nigdy nie starasz się by
coś z tym zrobić – jęknął Soran.
Nie
słysząc wypowiedzi Wolfganga oboje podnieśli się z łóżek i spojrzeli na
blondyna. Mężczyzna znudzony przyglądał się końcówką włosów, dopiero gdy
zauważył, że jest obserwowany, podniósł się do pozycji siedzącej.
-
No co? – wzruszył ramionami. – Jaki sens powtarzać to samo każdego dnia?
-
I właśnie przez takie podejście tego idioty nie mamy jeszcze jednego współlokatora
– mruknął Soran.
Odpowiedziało
mu uniesienie brwi przez blondyna. Natomiast Felix spojrzał na puste łóżko,
które nie miało właściciela. Nikt nie miał odwagi zamieszkać z nimi w pokoju,
głównie przez dziwny tryb życia. W nocy Soran ślęczał nad biurkiem i wykonywał
jakieś obliczenia. Oczywiście przy tym mamrotał i osoby nieprzyzwyczajone do
hałasu nie mogłyby spać. Akurat Felix i Wolfgang spokojnie przesypiali noc, by
za dnia urzędować. Właśnie wtedy gdy obywatel Czwórki odsypiał, oni pracowali
nad swoimi projektami. Blondyn chodził przez cały pokój, czytając pod nosem
jakieś dzieło, a mieszkaniec Trójki co chwilę przerzucał ciężkie książki na
pomniejsze stosy. Jednym zdaniem osoba, która miałaby z nimi mieszkać,
musiałaby mieć stalowe nerwy oraz twardy sen.
-
W ogóle o czym wtedy rozmawialiście? – odezwał się Wolfgang, zdejmując
marynarkę.
Przez
chwilę brunet zapatrzył się na wygrawerowaną dwójkę, ale szybko się poprawił.
Zerknął na Sorana, który zaczynał przysypiać. Przysunął się na skraj łóżka i
zaczął szturchać przyjaciela za pomocą nogi. Rudzielec jedynie obrócił się na
drugi bok, ignorując swoich znajomych. Felix ciężko sapnął i podszedł do
blondyna.
-
Ponoć chcąc przyłączyć Czwórkę do Trójki – szepnął.
-
A wy znowu o polityce –westchnął Wolfgang. – Ale to są plotki, więc co się
przejmujecie…
Brunet
pokręcił głową i podszedł do biurka. Zaczął przeszukiwać książki, aż wyciągnął
to co go interesowało. Był to zawinięty w rulon papier. Rozłożył go na stole, a
rogi przytrzymał pierwszymi lepszymi egzemplarzami. Kiedy zakończył
przygotowanie, podszedł do niego Wolfgang i spojrzał na mapę.
-
Jak widzisz, jest to pierwotne rozłożenie Dystryktów – szepnął Felix i wskazał
palcem pole z numerem siedem. – Te same plotki było o Siódemce, która aktualnie
jest Sektorem Czwartym.
-
Ale zauważ, że Dystrykt Trzeci jest jednym z największych. Po co przyłączać do
niego kolejne ziemie, jeżeli ledwo daje on radę się utrzymać? A zapewne
wybuchną kolejne zamieszki, jak te przy Siódemce… Nie lepiej jak chcą
przyłączać to do Dwójki?
Spojrzał
zaskoczony na przyjaciela. Nie spodziewał się takiego stronnictwa. Nie wiedział
czy jest to spowodowane tym, że Wolfgang był obywatelem Dystryktu Drugiego czy
może innym spostrzeżeniem. Blondyn palcem zaczął zataczać pewien obszar na
mapie.
-
Zgodnie z przyjętymi zasadami, Dystrykt Drugi i Czwarty zamieszkiwały kiedyś te
same ludy… Tak samo jak ziemie Trójki. Więc najlepiej by było gdyby połączyć
Czwórkę do pokrewnego Dystryktu.
Felix
pacnął się otwartą ręką w czoło, zaskoczony, że o tym nie pomyślał. Jako
student historii, uczył się o tym jakie ludy ponoć zamieszkiwały dane tereny.
Oczywiście nie było wiadomo do końca co jest prawdą, ponieważ zakazywano
wykonywania wszelkich badań. Nie rozumiał dlaczego Wielki Dowódca chce uniknąć
odkrycia tego co się stało przed Wielką Rewolucją. Nawet nikt nie wie co kryje
się pod tym pojęciem. Zamyślony spojrzał na dwie, wielkie czarne plamy na mapie
świata. Co tam kiedyś było?
Wyjątkowo podczas zajęć zamiast
skupiać się na wykładzie profesora spoglądał co chwilę na zegar. Jego notatki
składały się głównie z kilku zdań, które nie miały ze sobą nic wspólnego. W
pewnej chwili siedzący obok kolega go szturchnął. Felix odruchowo pokręcił
głową i spojrzał na niego zaskoczony. Jednak szybko zorientował się o co chodzi
i podniósł się, parząc z oczekiwaniem na wykładowcę.
-
Więc w którym roku nastąpiła Wsteczna Rewolucja i jakie były jej główne powody?
Nie
cierpiał tego tematu, który polegał na mydleniu oczu i powtarzaniu tych samych
informacji. Nic spoza informacji z podręczników nie miało prawa bytu.
-
Miała miejsce w dwutysięcznym setnym roku… - Profesor kiwnął głową, że dobra
odpowiedź. – Powody nie są znane.
Usiadł
na krześle i udał, że zapisuje coś w notatniku. Czuł na sobie baczne spojrzenie
innych studentów oraz wykładowcy. Powiedział to co uznawał za prawdę i czuł, że
może się to źle skończyć. Mimo że wybrał właśnie historię jako swoją
specjalizację to nie potrafił kłamać w żywe oczy. Zbyt bardzo pasjonował się
tym wszystkim by wierzyć w to co wypisuje rząd.
-
Wasz kolega ma częściowo rację – odezwał się wykładowca. – Nie wiemy dokładnie
jakie były powody, ponieważ niestety istnieje zakaz wykonywania badań odnośnie
tego co było przed Rewolucją… Ale mamy pewne wskazówki w podręcznikach…
Odetchnął
z ulgą, że nie został skarcony. Spojrzał na profesora, który w tym samym
momencie zerknął na Felixa znad okularów. Szybko zorientował się, że pracownik
akademii także ma podobne zdanie co on. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonu,
który informował o chwilowej przerwie między wykładami. Studenci zaczęli
pakować swoje notatki i przybory do toreb. Felix jak zwykle jako ostatni
skończył się zbierać.
-
Felix – zatrzymał się przy drzwiach.
Spojrzał
przez ramię na profesora, który gestem ręki przywołał go do siebie. Niepewnie
zszedł schodami na sam dół i podszedł do katedry wykładowczej. Mężczyzna nie
był młody, co było widoczne po jego wyglądzie. Zmarszczki pokrywały jego twarz,
włosy od dawna przestały wypadać. Był ubrany w ciemno zielone spodnie oraz
kamizelkę, która wysiała na jego chudym ciele.
-
Proszę Cię byś następnym razem odpowiadał zgodnie z tym co mówi nasza podstawa
– szepnął.
-
Ale jakim prawem mam kłamać?
W
tym momencie zaczął żałować, że nie ugryzł się w język. Jednak profesor
uśmiechnął się lekko i położył swoją rękę na ramieniu studenta.
-
Cieszę się, że masz prawdziwe powołanie – w jego oczach było widać wzruszenie.
– Ale wśród studentów może być ktoś kto zgłosi Ciebie rządowi… Nie ryzykuj
swojego życia dla takiej błahostki.
Niechętnie
zgodził się i opuścił salę. Gdy wyszedł na korytarz, poczuł jak ktoś go ciągnie
w bok. Zaskoczony nie opierał się, jednak po chwili próbował się wyrwać.
-
Weź się uspokój… - szepnął Wolfgang.
Usłuchał
przyjaciela i podszedł z nim na dziedziniec, gdzie było najmniej uczniów. Nie
dziwił się temu, ponieważ zapowiadało się na deszcz. Przeszli pod arkadami i w
końcu dotarli do samotnej ławki, między drzewami.
-
Od kiedy opuszczasz swój wydział na przerwach? – zaśmiał się Felix.
-
Miałem ważny powód więc siedź cicho – syknął, a brunet posłusznie zamilkł. –
Podczas zajęć, zauważyłem przez okno, że na podjazd dyrekcji przyjechał goniec.
-
Wysłaniec na koniu… Też mi coś ważnego – westchnął historyk i zaczął przecierać
swoje okulary.
-
Właśnie nie był na koniu. I nie przerywaj mi!
Felix
spojrzał zaskoczony na przyjaciela i chociaż go nie widział, nie mógł pohamować
odruchu. Wolfgang wyciągnął mu z ręki okulary i założył na nos.
-
To na czym był?
Wzruszył
ramionami i na chwilę umilkł, starając się wymyśleć jak to pisać historykowi.
Ciężko westchnął i spuścił głowę.
-
Nie wiem… Ale nie było to zwierzęciem – szepnął. – Wyglądało na dorożkę, ale
bez konia.
-
Samojezdna dorożka! – krzyknął podekscytowany.
-
Ciszej!
Zakrył
koledze usta i rozejrzał się na boki. Ku jego uldze, nie było nikogo w pobliżu.
Pokręcił głową, niezadowolony z głupiego posunięcia Felixa. Ten się zmieszał i
ze skruchą spuścił głowę.
-
Jakby tu był jakiś mechanik to na pewno byśmy mieli kłopoty – warknął blondyn.
– Jednak coś takiego musi pochodzić z Dystryktu Zero, czyli…
-
Posłaniec z informacją polityczną – dokończył za niego Felix.
Wolfgang
kiwnął głową i w tym momencie zaczął dzwonić dzwon. Oboje poderwali się z ławki
i pobiegli w stronę gmachu uczelni.